Młoda kobieta biegnie przez zaśnieżony las, uciekając przed dwoma ogromnymi wilkami z krwistoczerwonymi oczami. W rękach trzymała zawiniątko. Do pary wilków dołączyły jeszcze trzy. Kasztanowo włosa przyspieszyła. Biegła nienaturalnie szybko. Chwilę później zaczęła, odbijając się do pni drzew, wspinać się na korony drzew. Usiadłszy na jednej z najniższych gałęzi, kobieta oparła głowę o korę drzewa, ciężko dysząc i ściskając mocniej zawiniątko.
Czerwono okie stworzenia zatrzymały się pod drzewem, na którym się schroniła. Warcząc, patrzyły na kobietę ze złowrogim błyskiem w oczach. Oparły się łapami o pień i zaczęły potrząsać nim jak gruszą. Rudowłosa mocniej chwyciła się kory, by nie spaść. Wilki po chwili przestały i odeszły gdzieś w mrok. Kobieta spojrzała w dół i, upewniwszy się, że stworzenia odeszły zeskoczyła z gałęzi, położonej na wysokości czterech metrów, nic sobie nie robiąc. Zamarła na chwilę. Cisza była przerywana tylko pohukiwaniami sów. Stała tak kilka minut, jak zamieniona w posąg. W końcu ruszyła na wschód bardzo szybkim sprintem. Po przebiegnięciu kilkudziesięciu metrów ponownie zastygła w bezruchu, by po chwili znów ruszyć szaleńczym tempem w tylko sobie znanym celu.
Zwierzęta biegły razem z nią. Nie bały się jej, nie uciekały. Była dla nich jedną z nich. Po kilkunastu minutach biegu znalazła się przed ogromną posiadłością, teraz przysypaną pięciocentrymetrową warstwą białego puchu. Kasztanowo włosa nie miała czasu przyglądać się budynkowi. Podbiegła do drzwi, położyła delikatnie zawiniątko, po czym odgarnęła delikatnie kocyk, w który owinięte było małe, kilkumiesięczne dziecko.
Kobieta z niezwykłą czułością i miłością spojrzała na maleństwo. Z kieszeni kożucha wyjęła dwie białe koperty, obie zaklejone czerwoną pieczęcią z herbem rodowym. Zawahała się chwilę, ale położyła je obok dziecka. Po chwili zdjęła z szyi medalion z lapis-lazuli, na którym wygrawerowane były słowa Semper tibi proximus, czyli Zawsze blisko ciebie. Pocałowała jej delikatnie w czółko. Zaczął padać śnieg.
- Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz. - wyszeptała. Maleństwo otworzyło szare oczy. Rudowłosej zaczęły płynąć łzy. Jej oczy, bo była to dziewczynka, były identyczne jak oczy mężczyzny, o którym chciała zapomnieć i przed którym chciała ukryć dziecko. Szybko wstała, zadzwoniła do drzwi i pobiegła w stronę ściany drzew.
W tej samej chwili drzwi do posiadłości otworzyły się. Stanęła w nich kobieta bardzo podobna do matki małego dziecka. Rozejrzała się po polanie, na której stał dom. Usłyszała cichy płacz. Spojrzała w dół. Na ziemi leżało dziecko, owinięte w koc, trzymające w swojej małej rączce magiczny naszyjnik. Szybko uniosła je z ziemi, a te, zobaczywszy ją, przestało płakać. Z zaciekawieniem obserwowało kobietę, która podniosła koperty. Jedną z nich otworzyła. Z każdym przeczytanym słowem coraz bardziej rozszerzała swoje błękitne oczy. Popatrzyła ze strachem na małe dziecko. Nagle rozległo się wycie. Właścicielka ogromnej posiadłości przytuliła do piersi maleństwo, po czym jednym szybkim ruchem zamknęła dębowe drzwi.
Jakiś cień poruszył się między drzewami. Zaczął biec, ale po kilku metrach zmienił się w wilka, ledwo widocznego na śniegu przez swoją białą maść.
Prolog gotowy, mam nadzieję, że się spodobało :D
Genialne
OdpowiedzUsuńJuz sie nie moge doczekac co bedzie dalej
Pozdrawiam i zycze weny
Jessi;)
Ach! I w końcu nn! Jak ja się cieszę, że wznowiłaś na nowo historię,naprawdę! Zakochałam się!*♡*
OdpowiedzUsuńA! To bohaterka - domyślam się, że to Cordelia - trafiła do tej... No. Pani! I co ona przeczytała w tym liście, skoro taka przerażona?
Hm. Ojciec Cordelii na pewno jest wilkołakiem :D
A prolog taki emocjonujący, że brak mi słów!:*
Dziś się nie rozpisuję, bo jutro do szkoły...Czekam na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam serdecznie i ślę całusy! :***
madziula0909
Hej, trafiłam tu w sumie przez spis blogów i co widzę? Całkiem niezły pomysł, wilki i trochę akcji, czyli dokładnie to, co tygryski lubią najbardziej! Jedyne co mi się nie spodobało to zestawienie niektórych zdań, przykładowo "Chwilę później zaczęła, odbijając się do pni drzew, wspinać się na korony drzew." Myślę, że lepiej pasowałoby "Chwilę później zaczęła wspinać się na korony drzew, odbijając się od ich pni", ponadto w przytoczonym przeze mnie zdaniu było 2 razy użyte słowo "drzew". Gdzieś tam znalazłam wzmiankę o kolorze włosów bohaterki, które następnie cudownym sposobem z brązowych stały się rude. Może to i niewielka różnica, ale mimo wszystko kasztanowe włosy są trochę ciemniejsze, więc według mnie nie są rude.
OdpowiedzUsuńTo by było na tyle, jeżeli chodzi o moje marudzenie. Koncepcja jest fajna, mam nadzieję, że się nie poddasz i będziesz pisać dalej, bo uwierz mi, teraz już się mnie nie pozbędziesz.
Pozdrawiam, trzymaj się ciepło ;)
Prolog interesujący. Ciekawy pomysł na historię. Mam nadzieję, że szybko wstawisz nowy rozdział, gdyż jestem ciekawa co te wilki chcą od naszej bohaterki i jej matki. Również zastanawia mnie dlaczego kobieta skryła dziecko przed ojcem. Tak więc liczę na to, że blog znów zatętni życiem i powstaną nowe notki. :)
OdpowiedzUsuńTu Ines, kiedyś komentowałam Twój blog o Królu Lwie.